czwartek, 1 marca 2012

Na polskim rynku wydawniczym...

ukazała się nowa pozycja: kwartalnik (w zamyśle miesięcznik) „ARTTAK. Sztuki Piękne”, wydawany przez Związek Polskich Artystów Plastyków.
Brak jasnych zasad, według których można by oceniać współczesną twórczość artystyczną nie powoduje bynajmniej zmniejszenia popytu na krytykę - wręcz przeciwnie. Niejasność przekazu dzieła, jego uwikłanie w politykę, socjologię, często podkreślane niedostatki walorów estetycznych stały się wyzwaniem dla krytyków sztuki, od których oczekuje się wyjaśnień i rzetelnych osądów, na których można się oprzeć. Twórcy ARTTAK-a postawili sobie za cel naświetlenie tych wartości, które mogłyby uporządkować współczesne myślenie o sztuce – wartości pozornie anachronicznych, które jednak mają pozostawać wciąż żywe.
Pierwszy numer to swoisty ukłon w kierunku klasycyzmu i estetyczności, jako właśnie takich, pozornie przeżytych, kategorii. W istocie, szybko można odnieść wrażenie, iż ideologiczną, wspólną bazą wypowiedzi autorów oraz tematem przewijającym się w wywiadach, jest „sztuka jest po to, żeby ludzi czynić lepszymi” wg słów J.F. Haendla. Ale po kolei...
Pierwsze, niezwykle pozytywne spostrzeżenie jest takie, iż mamy oto do czynienia z wywiadami i tekstami pisanymi przez niezwykle wykształconych i elokwentnych badaczy i ludzi zajmujących się tematem sztuki i kultury od lat. Tutaj, szczególnie w wywiadach (z Antonim Liberą, Teresą Grzybowską, Mieczysławem Porębskim), ogromna wiedza o świecie jest przekazywana jakby mimochodem, przeplatają się wątki literackie, artystyczne, filozoficzne, socjologicznie, na skalę niespotykaną w innych branżowych pismach i to w lekkiej i przystępnej formie. Stanowi to wielką przyjemność dla czytelnika, który z rozkoszą pławi się w tej „rzece” wiedzy i wielkiej kultury, prezentowanej również przez osoby stawiające pytania. Jakże to miła odmiana, jakże cenna przeciwwaga dla wielu niestety nienajlepszych tekstów i wywiadów, które obnażają często brak podstawowej wiedzy o skomplikowanym świecie sztuki...
Trudnością dla młodego czytelnika może być jednak zmierzenie się z lekturą tekstów, których, przy całym bogactwie i różnorodności refleksji, wspólnym hasłem wydaje się być wezwanie „Nie ulegajmy terrorowi nowoczesności”, jak zatytułowano jeden z wywiadów. Oczywistym jest, iż w poszukiwaniu kryteriów zwracamy się ku historii sztuki, filozofii, estetyki. Z tej też przyczyny, przypomina się nam, czytelnikom, o wartościach takich jak piękno, estetyczność, klasycyzm i rozważa się je w sposób całościowy, refleksyjny, uwzględniający ich proweniencję, złożoność, wieloaspektowość, różnice w ich postrzeganiu w zależności od prądów kultury. Sztuka współczesna natomiast, traktowana jest, co dziwi, jako całość, hasło, przysłowiowy worek, do którego wrzuca się wszystko; nie niesie ona ze sobą żadnej wartości, jest jedynie obrazoburstwem, triumfem brzydoty i chaosem. Sztuka została zabita przez demokrację, umasowiona, sprowadzona do publicystyki polityczno-społecznej, o znikomym stopniu estetyzacji, której przecież tak bardzo potrzebujemy. Zaprezentowana została jedna jedyna sylwetka artysty młodego pokolenia! Zupełnie jakby dojrzalszych i bardziej zaawansowanych w wiek i doświadczenie badaczy i krytyków oddzielała od młodego pokolenia ściana oburzenia i niezrozumienia, której, powodowani niechęcia, nie potrafią, czy też nie chcą przekroczyć. Trudno jest przecież wymienione kategorie zastosować dziś w odbiorze sztuki, najczęściej w ogóle nie da się tego zrobić. Ale czy to znaczy, że sztuka, która powstaje dziś nie ma żadnej wartości?
To jednak dopiero pierwszy numer. Szczerze zachęcam do zapoznania się z tą pozycją, w której pojawiają się tak ważne przecież zagadnienia i dzięki której nasuwają się dawno nie zadawane pytania i refleksje. Z niecierpliwością oczekuję na kolejny numer!
Urszula Galicka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz